poniedziałek, 10 października 2011

Wokół sztucznego zbiornika wodnego

Autorem artykułu jest mery


Szumiące szuwary, kaczeńce, grzybienie, to marzenie każdego, kto ma na działce choćby ministawik, jednak nie zawsze obecność i bliskość wody oznacza odpowiednie środowisko dla tych roślin.

Okres letnich upałów i nieczęsto długotrwałych susz stwarza warunki do sprawdzenia naszych koncepcji zagospodarowania ogrodu, a szczególnie weryfikuje wybór gatunków i odmian bylin na konkretne miejsce w naszym ogrodzie. Tylko nasadzenia dokonane w zgodzie z naturą, gdzie wybrane rośliny znajdują optymalne, lub do nich zbliżone, warunki wzrostu i rozwoju, bez zbytniej naszej ingerencji, są w stanie przetrwać trudne letnie dni.

Często popełniany błąd

Szczególnym przypadkiem jest najbliższe otoczenie zbiornika wodnego w małym ogrodzie. Bardzo często jest to niewielkie oczko wodne – zagłębiony w ziemi plastikowy pojemnik lub po prostu dołek wyłożony folią. Ponieważ zbiornik z twardego plastiku, a tym bardziej folia, podatne są na uszkodzenia mechaniczne, np. pod ciężarem wody kamień o ostrych brzegach pozostawiony pod folią może ją przebić, zaleca się nie tylko idealne wyrównanie powierzchni wykopu, ale także wyłożenie jej grubą warstwą agrowłókniny. Taki podkład ogranicza możliwość awarii, przebicia folii, odpływy wody itd. Jakie są jednak skutki takiej technologii dla roślin?

Agrowłóknina lub inny materiał zastosowany do wyrównania dna wykopu działa jak dodatkowy drenaż, woda opadowa nie jest zatrzymywana w glebie, lecz spływa niżej i wsiąka w luźną warstwę agrowłókniny, a pamiętać trzeba, że od strony zbiornika woda się nie przedostaje, bo zbiornik nie ma porowatych ścian, a wręcz przeciwnie, ściany dla wody są nieprzepuszczalne. W rezultacie najbliższe otoczenie takiego zbiornika wodnego staje się miejscem mniej wilgotnym od reszty ogrodu, a przecież marzyliśmy o pięknych bylinach nadwodnych uroczo prezentowanych w każdej książce o bylinach, kaczeńcach, tawułkach, kosaćcach japońskich itd. Nawet je wokół naszego oczka posadziliśmy, ale po lecie nie wyglądają szczęśliwie. Kwitły słabo, nie wyrosły na spodziewaną wysokość, a liście zasychają od brzegów i brązowieją. Nic dziwnego, posadziliśmy je w pobliżu wody, ale woda pozostawała dla nich niedostępna. Nawet sporadyczne podlewanie wężem nie pomagało. Co zrobić – zmienić kryteria wyboru bylin.

Polecane gatunki.

Nie należy wybierać typowych bylin nadwodnych, lecz te o przeciętnych wymaganiach wilgotnościowych, ale pokrojem i ogólnym wyglądem przypominające roślinność siedlisk nadwodnych. Rośliny powinny odznaczać się bujnym, soczystym lekko przewijającym ulistnieniem, lub o dużych, płaskich blaszkach liściowych. Warto więc posadzić takie gatunki jak: Słonecznik wierzbolistny, Bergenia sercolistna, Tojeść kropkowana, Krwawnica pospolita, Wiązówka błotna.

Należy unikać

Jeśli ze względów technicznych niemożliwe jest utrzymanie stałej i bardzo wysokiej wilgotności podłoża, nie należy sadzić w pobliżu sztucznego zbiornika wodnego następujących roślin: Funkia, Języczka pomarańczowa, Tawułka Arenda, Rodgersja.

---

Autor: mery

Zapraszam również na www.oroslinach.blogspot.com

Artykuł pochodzi z serwisu
www.Artelis.pl

Przydomowe SPA – luksus w zasięgu ręki.

Autorem artykułu jest Antoni Polak


Marzy nam się chwila relaksu. Jesteśmy zestresowani, potrzebujemy wypoczynku, wytchnienia. Idealnym rozwiązaniem byłaby długa i gorąca kąpiel lub orzeźwiające hydromasaże, najlepiej w jakimś przytulnym i romantycznym SPA. A gdyby tak stworzyć nasze małe prywatne uzdrowisko we własnym ogrodzie?

Wanny SPA, minibaseny, jacuzzi przy domu są bardzo modne. Umieszczone w stylowej altance pozwolą cieszyć się aquaterapią nawet, gdy pada albo jest chłodno.

Zdrowie przez wodę

SPA – sanus per aqua znaczy zdrowie przez wodę. Hydroterapia znana już była starożytnym. Łaźnie rzymskie to jeden z najbardziej znanych przykładów. Dziś my, współcześni, również możemy doceniać dobrodziejstwa obcowania z wodą, np. korzystając ze specjalnych wanien. Kąpiel w nich poprawia krążenie, sen, pozwala pozbyć się napięć, bólów mięśni, i sen, a przede wszystkim wprowadza nas w dobry nastrój. W naturalnym otoczeniu zieleni i kwiatów oraz niepowtarzalnego widoku naszego ogrodu będzie przyjemność czerpana z hydroterapii będzie jeszcze większa. Umieszczenie minibasenu blisko domu pozwoli na miłe spędzanie czasu z rodziną lub przyjaciółmi, szczególnie, jeśli jest on duży, kilkuosobowy.

Różne typy terapii

Bąbelki jacuzzi to niezastąpiony, niesamowity i niezapomniany masaż. Nie tylko pozbędziemy się dolegliwości ze strony kręgosłupa, ale także ujędrnimy naszą skórę. Wybierzmy również o odpowiednie podwodne oświetlenie, koniecznie kolorowe. Chromoterapia, czyli leczenie kolorami, stosowana jest już od kilku tysięcy lat. W zależności od tego, co chcemy osiągnąć, stosujemy różne barwy. Niebieska ukoi, czerwona doda energii, pomarańczowa nastroi nas optymistycznie. Rozluźni i uspokoi również słuchanie muzyki o delikatnym brzmieniu i małej dynamice. Chyba że akurat mamy ochotę na pobudzające i szalone dyskotekowe rytmy. Pamiętajmy o zapachu, czyli aromaterapii. Wprawdzie niektóre odmiany ogrodowych kwiatów charakteryzują się intensywnym zapachem, ale delikatny zapach świec, olejków eterycznych i kadzidełek będzie idealnym dodatkiem.

Gdy pogoda nie dopisuje

Im bardziej nieciekawa pogoda tym bardziej chcielibyśmy się zrelaksować i skorzystać z naszego ogrodowego spa. No ale przecież wieje i pada, co możemy zrobić w takim przypadku? Najlepszą opcją będzie postawienie altanki, w której można zamontować wannę SPA. Takie konstrukcje są nie tylko wyjątkowo funkcjonalne, ale również estetyczne.

Wszystkich ucieszy zapewne fakt, że są one dostępne na naszym rynku. Bardzo ważny jest materiał, z jakiego skonstruowana jest ogrodowa zabudowa. Do produkcji, oprócz rodzimego świerku, wykorzystuje się drewno cedrowe znane z dużej trwałości i odporności na warunki pogodowe. Jest ono bardzo dobrym izolatorem. Jego ciepła oryginalna, czerwonobrunatna barwa idealnie komponuje się z soczystą zielenią ogrodu. W upały altana ochroni przed oślepiającym słońcem, warto zaopatrzyć ją w okna z pleksiglasu, które złagodzą działanie promieni UV. Pomogą także zbudować romantyczny nastrój, jeśli będziemy mieli ochotę na kąpiel we dwoje.

W zasięgu ręki

Indywidualna strefa odnowy biologicznej to szansa na relaks dla, domatorów, zapracowanych lub po prostu ludzi ceniących ponad wszystkie inne miejsca swój własny ogród. Uroda oraz dostępność nowoczesnych zabudowań i urządzeń do SPA oraz odrobina naszej kreatywności pomogą stworzyć ekskluzywny salon kąpielowy, w którym spędzimy niezapomniane chwile.

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

TULIPANY - wybór cebulek, przygotowanie ziemi i uprawa

Autorem artykułu jest alibia


Tulipany są wieloletnią rośliną cebulową składającą się z bardzo dużej ilości odmian. Co rok dochodzą nowe odmiany. I trudno byłoby spisać je tu wszystkie. Może z czasem uda mi się tu zamiescić spis większości dostępnych odmian. Starsze jak i te nowe odmiany cieszą oko swoją barwą jak i kaształtem płatków kwiatowych.

Kwiat umieszczony jest na końcu łodygi a całość dochodzi nawet do 80 cm wysokości. Kwiaty te kwitną w kwietniu i w maju, choć zdażają się też kwitnięcia w czerwcu (duże sadzonki tulipanów kwitną nieco później). Czas w którym kwiaty kwitną jest krótki - do kilkunastu dni.

Uprawa tulipanów:

Wszystkie możliwe odmiany tulipanów uwielbiają światło i promienie słoneczne. Ziemia pod ich uprawę powinna być piaszczysta lub piaszczysto-gliniasta o odczynie obojętnym, ale na innym podłożu również dobrze rosną. Najlepszym okresem do sadzenia tulipanów jest wrzesień/październik. W przypadku ciepłej jesieni można sadzić cebulki tulipanów nawet do grudnia ale pod warunkiem, że ziemia nie jest jeszcze zamarznięta. Musimy pamiętać, aby nie uczynić tego zbyt późno, ponieważ cebulka nie zdąży się ukorzenić i jeżeli wyrośnie wiosną to będzie kwitła bardzo słabo. Kupując cebulki musimy dokładnie sprawdzić czy nie są uszkodzone (obite, podgniłe lub w inny sposob uszkodzone), ponieważ w miejscach uszkodzeń może dojść do rozwoju chorób. Przed zasadzeniem cebulki należy wymoczyć w preparacie grzybobójczym.

Jakiś czas przed posadzeniem cebulek dokładnie wybieramy miejsce sadzenia i nawozimy je nawozami mineralnymi. Cebulki zakopujemy w ziemi na głębokości odpowiedniej w stosunku do ich wielkości. Małe cebulki (o średnicy do 15mm) sadzimy na głębokości do 10cm, średnie (o średnicy powyżej 15mm) sadzimy na głębokości 12cm. Przy sadzeniu cebulek należy pamiętać o zachowaniu odpowiedniego odstępu pomiędzy cebulkami. Powinny one wynosić nie mniej jak 10cm. W przypadku wysokich odmian należy zachowac odstęp nawet 15cm.

Po posadzeniu cebulek należy podlewać je regularnie tak aby ziemia była lekko wilgotna i taką należy utrzymywac do pierwszych przymrozków. Na zimę, dla bezpieczeństwa okrywamy miejsce posadzenia słomą, torfem, korą lub gałązkami z igliwiem i czekamy do wiosny na wschodzenie i kwitnienie. Tulipany podczas rośnięcia podlewamy płynnymi nawozami do kwiatow. Po przekwitnięciu tulipanów należy bardzo delikatnie oberwać resztki kwiatów wraz z torebkami zawierającymi nasiona. Roślina ta wytworzy cebulki przybyszowe. Pozostawienie nasion mogłoby roślinę bardzo osłabić. Istotną rzeczą jest to, aby po przekwitnięciu nie obrywać liści - w tym czasie tulipanowi dostarczamy wody, dopóki liście nie zaczną wysychać. Podlewanie w tym momencie jest bardzo ważne, gdyż cebulki regenerują się i zbierają odpowiednie zapasy, aby móc równie pięknie zakwitnąć w przyszłym roku. Kiedy liście będą suche, wykopujemy cebulkę. Delikatnie ją oczyszczamy i pozostawiamy do przeschnięcia przed wsadzeniem jej do ziemi jesienią. Można pozostawić cebulki w ziemi, ale kwitnienie tej rośliny w przyszłym roku będzie słabsze. Dodatkowo cebulki narażone są na podjadanie przez gryzonie.

Chyba warto jest wykopać cebulki po przekwitnięciu i zasadzić je ponownie na jesień aby w nastepnym roku cieszyć się z pięknie kwitnacych tulipanów.

Miłego i radosnego tulipanowania ;)

---

alibia
http://mojadziaka.blogspot.com
http://foto-mojapasja.blogspot.com

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Kompost – jak zrobić i się nie ubrudzić

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Kompost to jeden z najbardziej popularnych organicznych nawozów. Sam proces kompostowania sięga początków rolnictwa – jest znany ludzkości od wieków.

Podstawą jest tu naturalna zasada zamkniętego obiegu materii w środowisku; w naturze nic nie ginie, a wytworzony przez faunę i florę biomateriał możemy wykorzystać jako naturalny nawóz. Nieskomplikowana procedura uzyskiwania i niskie koszty sprawiają, że kompost zdobywa w ogrodach i na działkach coraz większą popularność. Co trzeba wiedzieć, żeby go pozyskać i właściwie wykorzystywać?

Kompostowanie to kontrolowany rozkład materii organicznej, przy czym słowo „kontrolowany” ma tutaj kluczowe znaczenie: nie pozwalamy bowiem naturze powoli rozłożyć biomasy, lecz przyspieszamy ten proces zapewniając optymalne warunki dla organizmów, które się tym trudzą. Pierwszy krok to wybór miejsca, gdzie ustawimy kompostownik - pojemnik, w którym przebiega proces rozkładu odpadów biodegradowalnych. Nie może on być zalewany przez wodę, a z drugiej strony zbyt nasłoneczniany. Warto także oszczędzić jego widoku potencjalnym gościom – ze względu na wątpliwe walory estetyczne. Na wybranym kawałku terenu należy przekopać ziemię i wysypać kilkunastrocentymetrową warstwą torfu. Na kolejnych poziomach na zmianę umieszczamy odpadki organiczne, z których już niedługo uzyskamy nawozy, oraz ziemię ze wcześniejszych kompostowników (można zastąpić nawozem zwierzęcym). Po każdej warstwie obowiązkowo należy dostarczyć wapna lub popiołu drzewnego (by nasz kompost nie był zbyt kwaśny). Całość należy przykryć warstwą ochronną z torfu lub ziemi kompostowej z poprzednich lat, a na samym czubku – trawą lub liśćmi. Jeśli zależy nam na wyglądzie, nie musimy usypywać zwykłej pryzmy – sklepy ogrodnicze sprzedają gotowe kompostowniki, możemy także zrobić je sami z desek lub listewek.

Przejdźmy teraz do najważniejszej kwestii: co odkładać, a czego się wystrzegać. Otóż jak najbardziej możemy w naszym kompostowniku składować wszystkie odpadki organiczne (od skoszonej trawy po resztki z naszego stołu), przy czym należy pamiętać, że muszą być one urozmaicone. Unikać należy chwastów oraz części roślin męczonych przez choroby i rosnących blisko ruchliwych ulic. Nie należy również odkładać cytrusów, surowego mięsa i kości. Jeśli zaś chodzi o prace, które należy wykonywać przy kompostowniku: raz na jakiś czas przekopać kompost oraz zapewnić mu odpowiednią wilgotność.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Samodzielny montaż lamp ogrodowych – wskazówki z praktyki

Autorem artykułu jest Alek


Jeśli na etapie planowania ogrodu lub jego „liftingu” zamarzycie o lampach elegancko święcących na trawniku, serdecznie zachęcam do zapoznania się z kilkoma poradami dla osób zainteresowanych ich samodzielnym założeniem. Wskazówki wynikają z mojej osobistej praktyki i podpowiadają jak zrobić to za nieduże pieniądze.

Zasadniczo najlepiej aby zarówno kinkiety ścienne jak i stojące lampy ogrodowe były z kompletu (choć na pewno znajdą się indywidualiści o smaku bardziej wyszukanym nakazującym zastosowanie „miksów”). Szeroki wybór kolekcji kinkietów i lamp ogrodowych z poszczególnych serii znajdziemy w marketach budowlanych i hurtowniach elektrycznych a także oczywiście w sklepach internetowych. Dla lamp najtańszych (o oszczędnej stylistyce lecz wystarczającej jakości wykonania) ceny zaczynają się już od kilkunastu złotych – TAK naprawdę dla tych lamp podłączanych do sieci a nie awaryjnych solarów ! Jeśli inwestor włoży przy tym swój zapał i trochę pracy to za kwotę do 1000 zł można od podstaw założyć np. 9 lampową instalację dającą całkiem luksusowy „look” z wieczora (uwzględniając także np. koszty koparki do zrobienia wykopu na przewód podziemny).

Zatem do rzeczy.

Pierwszym zadaniem jest oczywiście wyznaczenie miejsc, w których chcemy ustawić lampy. Tu każdy ma szerokie pole do popisu zgodnie ze swoim własnym widzimisię i potrzebami. Zazwyczaj jednak ludzie planują jedną lub kilka lamp od strony ulicy, kilka lamp „na tyle” domu tzn. na trawniku zazwyczaj od strony tarasu a także kilka kinkietów ściennych na tarasie i w miejscu parkowania samochodu np. w wiacie garażowej (w zamkniętych garażach na ogół oświetlenie już jest). Na działce ok 1000 m2 można zainstalować np. dwie lampy od strony ulicy, cztery lampy w trawniku od strony tarasu (np. 2 bliżej i 2 dalej tarasu), dwa kinkiety ścienne na tarasie i kinkiet na miejscu/wiacie garażowej (zadaszone lub otwarte miejsce przy domu gdzie parkujemy samochód). Polecam aby kinkiet na stanowisku parkingowym miał tzw. czujnik ruchu (większość serii lamp ogrodowych ma taki model). Po zmroku umożliwia to bardzo wygodne wysiadanie i wypakowanie bagażnika po zaparkowaniu samochodu. Kinkiet włączy się sam gdy tylko „poczuje” że ktoś lub coś weszło lub wjechało na stanowisko parkingowe (oczywiście po chwili sam się wyłączy – czas i zasięg są regulowane). Utrudnia to także ewentualne próby włamania do samochodu i ponadto jest dość efektowne.

Jak nietrudno się domyślić kolejna sprawa to zorganizowanie punktów sieci elektrycznej, do której można by lampy podłączyć. W przypadku kinkietów ściennych sprawę należy zostawić elektrykowi (amatorom odradzam majstrowanie przy domowej instalacji). Elektryk także powinien po zapoznaniu się z naszym planem wskazać zewnętrzne gniazdko na ścianie domu, do którego można będzie podpiąć instalację zasilającą lampy ogrodowe.

Następnie musimy w ziemi zakopać przewód podziemny (w czarnej grubej osłonie - do nabycia w marketach budowlanych i hurtowaniach elektrycznych) na głębokości min 50 cm oczywiście na odcinku/odcinkach od punktu wpięcia na ścianie do wyznaczonych punktów na lampy. Na końcu artykułu podpowiadam gdzie można znaleźć więcej informacji na temat wykonania wykopu i zakopania w nim kabla. Generalnie powiem tylko, że do zrobienia wykopu na dłuższych odcinkach najlepiej wynająć koparkę ( z operatorem) lub minikoparkę z wypożyczalni maszyn budowlanych, zaś przewiercenie się w ścianie do punktu wpięcia i samo wpięcie najlepiej zostawić elektrykowi. Istotne jest aby zakopać przewód mający odpowiednią liczbę żył. Chcąc niezależnie zasilać (z niezależnym włączaniem/wyłączaniem) np. 2 lampy bliższe, 2 lampy dalsze i wiatę ogrodową) będziemy potrzebowali 3 żyły oraz jedną żyłę zerową i jedną żyłę z uziemieniem. Razem pięć żył. Czasem bardziej opłacalny może być np. zakup odrębnego przewodu 3-żyłowego do dwóch bliższych lamp i drugiego 4-żyłowego do dwóch dalszych lamp oraz wiaty – możliwości jest wiele.

Co istotne układając przewód w wykopie musimy go wywinąć ponad ziemię na min. 20 cm w miejscu gdzie planujemy zainstalować lampę stojącą. Krótko mówiąc w tym miejscu kabel z nadmiarem pozostawiamy na ziemi, wykop zasypujemy, solidnie udeptujemy i zlewamy wodą aby się odpowietrzył a ziemia zgęstniała (trwa to kilka dni).

Gdy ten etap mamy gotowy możemy przystąpić do przygotowania instalacji lamp. W tym celu w miejscach gdzie przewód wystaje ponad ziemię musimy wykopać niewielki dołek, który następnie zalewamy mocnym betonem do wysokości ok. 3 cm poniżej powierzchni ziemi. Na betonie formujemy jednak (również z betonu) ciut wyższy niewielki okrąg, z którego środka wystawać będzie kabel. Gdy tak przygotowany beton stwardnieje i wyschnie, okrąg z kablem będzie bezpośrednią powierzchnią, na której zamontujemy lampę.

Tu na uwagę zasługuje rozwiązanie podłączeń w miejscach, gdzie kabel jednocześnie będzie zasilał lampę i chował się pod ziemię aby zasilać kolejną. Możemy zastosować dwie równorzędne metody. Pierwsza to wykonanie podziemnego rozgałęzienia z pomocą puszki elektrycznej (jeszcze na etapie przed zabetonowaniem) gdzie jedna gałąź odchodząca zasilać będzie lampę tuż nad nią a druga prowadzić będzie prąd do kolejnej lampy. W tym wypadku trzeba pamiętać, że jest tylko jedna metoda zabezpieczenia podziemnej puszki przed zalaniem. Mianowicie po wykonaniu podłączeń trzeba ją zalać w środku płynną smoła – np. podgrzanym lepikiem, a następnie powtórzyć to samo z zewnątrz puszki. Dopiero po stwardnieniu smoły można ją zakopywać pod ziemią. Druga metoda to wykonanie rozgałęzienia ponad ziemią z pomocą kostki/kostek elektrycznych tuż przed wejściem do puszki podłączeniowej w samej lampie ( a więc w nodze lampy ponad ziemią). Takie rozgałęzienie musi być jak najlepiej zabezpieczone taśmą izolacyjną i dobrze przemyślane ponieważ nie zawsze mieści się w środku nogi lampy. Przy okazji warto pomyśleć o wykonaniu odgałęzień do zasilania wiaty ogrodowej, pompy wodnej do podlewania ogródka lub też gniazdka na ogrodzie do np. podłączenia oświetlenia zewnętrznej choinki na Boże Narodzenie.

Jeśli powyższe etapy mamy już gotowe pozostaje nam podłączenie lamp z pomocą dołączonych kołków rozporowych i wybetonowanej podstawy (dzięki kolorom żył elektrycznych nie będzie już problemu z samym połączeniem przewodów). Samo wpięcie przewodów podziemnych do odpowiedniego gniazdka w domu należy - jak wyżej zaznaczyłem - zostawić fachowcowi. Elektryk musi także podłączyć nasze nowe lampy do włączników zapewniających oczekiwane przez nas sterowanie (niezależnie lampy przód/tył itp.). Być może będzie musiał dołożyć nowe kontakty ale przysięgam, że warto. Gdy zrobi swoje będziemy mogli podziwiać nasz ogród w nowej wieczornej „krasie” – efekt jest świetny. Aby użytkowanie było tanie i ekologiczne polecam założenie żarówek energooszczędnych.

Jeszcze jedna uwaga na etapie uzgadniania planów z elektrykiem warto zapytać czy lampy od strony ulicy mogłyby być sterowane „czujnikiem zmierzchowym” (koszt ok 50-70 zł). Jest on wyposażony w fotoelement, który automatycznie włącza lampy gdy zapada zmrok i wyłącza o świcie. Dzięki temu rozwiązaniu będziemy mieli elegancję i wygodę (dwa w jednym). Jeśli jeszcze nasz fachowiec od instalacji elektrycznych będzie mógł do tego dodać sterownik czasowy (mechaniczny jest całkiem tani a zupełnie wystarczający) to nie będziemy przepłacać za prąd (zarówno czujnik zmierzchowy jak i sterownik czasowy możemy sami kupić w hurtowniach elektrycznych i marketach budowlanych). Nastawimy sterownik tak aby mimo „włączonego” czujnika zmierzchowego, lampy wyłączały się np. o północy a włączały o szóstej rano. Pełnia szczęścia !

Dodam tylko, że powyższe rozwiązania wykonałem i sprawdziłem w praktyce osobiście.

---

Więcej wskazówek na temat wykonania wykopu i zakopania w nim kabla zawarłem w artykule „Jak wygodnie uzbroić ogród w prąd i wodę".

Alek

http://majsterkujewdomuiogrodzie.blogspot.com

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Wrzosy - ostatni oddech lata

Autorem artykułu jest Zosia Piwowarek


Cisza wokół, ostatnie ciepłe promienie słońca i wokół nas morze niepozornych a jakże przepięknych subtelnych krzewinek mieniących się barwami od bieli przez pastelowe róże aż do intensywnego fioletu i koloru czerwonego wina… Tak to mowa o wrzosowisku.

Takie marzenia łatwo spełnić posiadając chociażby maleńki ogródek, a przy odrobinie chęci także projektując kącik składający się z kilku donic na balkonie. Te rośliny są bardzo mało wymagające i bardzo wdzięczne w uprawie jeżeli pozna się ich wymagania i zapewni odpowiednie pH podłoża.

Co lubi wrzos?

Łacińska nazwa wrzosu Calluna vulgaris pochodzi od greckiego słowa kallýno, co oznacza m.in. upiększanie. Nikt zatem nie powinien mieć wątpliwości, jaki efekt osiągnie, jeśli posadzi w ogrodzie wrzosy. Wrzos pospolity ma niewielkie wymagania glebowe - ta zimozielona, gęsto rozgałęziona krzewinka zasiedla zwykle gleby piaszczyste, tak więc podłoże musi tylko być przepuszczalne i o kwaśnym odczynie. W naturalnym środowisku rośnie w widnych sosnowych borach i na ich skrajach. Szybko się rozprzestrzenia, dzięki temu, że ma łatwo korzeniące się pędy i produkuje dużo nasion. Jest bardzo odporny na mróz, upał i suszę. Rezultatem tych zdolności przystosowawczych do trudnych warunków jest m.in. to, że występuje w całej Europie z wyjątkiem obszaru śródziemnomorskiego. W Szkocji, gdzie wrzosowiska pokrywają rozległe kamieniste wzgórza, stał się roślinnym symbolem tej krainy. Rośnie też w całej Polsce. Naturalne wrzosowiska mają u nas powierzchnię od kilku arów do 100 ha.

Jaką odmianę wybrać?

Rodzaj Calluna jest nietypowym, ponieważ reprezentuje go tylko jeden gatunek - wrzos pospolity (Calluna vulgaris). Ale to wcale nie oznacza, że nie mamy w czym wybierać! W uprawie szkólkarskiej jest już obecnie około 300 odmian.Jest ich ogromna różnorodność: odmiany dzielimy na nisko rosnące wysokości 15-25 cm, średnie wys. 30-35 cm i wysokie rosnące do 40-60 cm wysokości. W naturalnych warunkach stare wrzosy mogą osiągać wysokość 60-70 cm. Liście są nie tylko zielone. Mogą być szare, żółte, pomarańczowe, a u niektórych odmian (zwłaszcza zimą) niemal czerwone. Jedne odmiany zakwitają już w lipcu, inne później - we wrześniu, październiku i kwitną cały listopad . Starannie dobierając rośliny zapewnimy sobie kwitnienie wrzosowiska nawet do pięciu miesięcy. Kwiaty mogą być pojedyncze, pełne lub pączkowe, czyli takie, których pąki w ogóle się nie rozwijają, przez co owady nie mają dostępu do ich wnętrza. Te odmiany nie są zapylane i kwitną przez dwa, a nawet trzy miesiące. Koloryt wrzosów obejmuje całą gamę barw i odcieni: od bieli przez fiolet i róż do ciemnej czerwieni. Nie bardzo nawet wiadomo, który odcień fioletu mamy nazwać "wrzosowym".

Przygotowanie gleby

Wrzosowisko można łatwo i szybko założyć także w już funkcjonującym, starszym ogrodzie. Wystarczy przecież kawałek trawnika lub miejsce pomiędzy dorosłymi sosmani, świerkami. Najpierw wyznaczamy jego obrys. Najlepiej, gdy będzie to nieregularny kształt o łagodnych liniach brzegowych. Zdejmujemy darń i przekopujemy glebę na głębokość jednego szpadla jednocześnie dodając dużo kwaśnego torfu (ok. 25 l na 1 m). Na glebach ciężkich miejsce przeznaczone pod wrzosowisko trzeba zdrenować stosując prosty zabieg tzn. wystarczy wysypać 10-centymetrową warstwę żwiru i na niej formujemy łagodne wzniesienie z rodzimej gleby wymieszanej z torfem. Tak przygotowane stanowisko należy pozostawić przynajmniej na kilka dni, aby ziemia samoistnie osiadła.

Rozmnażanie

Wrzosy rozmnażamy przez sadzonki wierzchołkowe lub odkłady. Myślę jednak, że jest to zabawa dla bardzie zaawansowanych ogrodników.

Cięcie

Sukcesem do utrzymania ładnego, zwartego zdrowego wyglądu wrzosowiska jest coroczne cięcie roślin. Wrzosy przycinamy co roku, w kwietniu. Pędy ścinamy tuż pod kwiatostanem, dzięki czemu wybijają się nowe przyrosty a rośliny zagęszczają się.

Podlewanie i nawożenie

Wrzosy podlewamy umiarkowanie, tak by gleba była stale lekko wilgotna, szczególnie systematycznie w okresach suszy. Najlepiej podlewać miękką wodą, deszczówką. Wrzosy nie znoszą nadmiaru wilgoci, który łatwo prowadzi do chorób grzybowych. Nawożenie wieloskładnikowym nawozem mineralnym, najlepiej wolno działającym. Wrzosy nie lubią zbyt intensywnego nawożenia, stosujemy więc najniższe zalecane dawki.

Choroby i szkodniki

Wrzosy rosnące w ciepłych i zbyt wilgotnych warunkach mogą być porażane przez choroby grzybowe - szarą pleśń, fytoftorozę i zgniliznę korzeniową.

Balkony i tarasy

Wrzosy nadają się także do uprawy w dużych pojemnikach, np. w kompozycji z iglakami lub innymi roślinami lubiącymi kwaśne podłoże. Odmiany długo kwitnące (pączkowe) umieszczone w wiklinowych koszykach czy drewnianych skrzynkach mogą dekorować tarasy, balkony, werandy, parapety okienne lub schody do domu przez długi jesienny czas.

---

Zosia

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 7 października 2011

witam w moim ogrodzie

cześć
jestem Hania i od teraz będę prezentować Wam moją pasję: ogród. przeprowadzę Was po ogrodzie mojej mamy, pokażę, jakie wprowadziłam zmiany, jakie mam plany, co wymyśliłam sama a co podpatrzyłam z gazet. gdy wpadnie mi w oko jakiś ciekawy artykuł - dowiecie się pierwsi. pokażę Wam jak krok po kroku wykonać pracę ogrodnicze, remontowe czy koncepcyjne. słowem postaram się Was zarazić moim entuzjazmem.
zapraszam